środa, 2 maja 2012

#1 - wstęp + 5 dni

Drogi Harry,

Nie ma Cię już od dwóch tygodni. Nie radziłem sobie z tym za dobrze. Chłopcy wysłali mnie nawet na terapię żeby pomóc mi zapomnieć. Ale nie mogę zapomnieć. Jesteś wszystkim o czym zawsze myślę. Twoja głowa przepełniona lokami, sposób w jaki Twój uśmiech rozświetla pokój, Twoje zielone oczy, które tak bardzo kocham. O Tobie nie da się zapomnieć. Ja nie chcę zapomnieć.

Oczywiście, chłopcy się o mnie martwią. Nawet ja się o siebie martwię. Moja terapeutka też się martwi i dlatego wręczyła mi ten dziennik żebym mógł zapisać moje najskrytsze myśli. Mam jej go dawać każdego tygodnia żeby go przeczytała i czuję się strasznie dziwnie, kiedy jej go wręczam. Większość moich myśli kręci się wokół Ciebie. Pewnie dlatego ona chce go przeczytać – żeby upewnić się, że daję sobie radę.

Ale jeśli mam być szczery – nie daję. I tak, jestem całkowicie świadomy, że ona to przeczyta. Ale prawda musi wyjść na jaw, wcześniej czy później, prawda? Nigdy mi specjalnie nie powiedziała co mam pisać, tylko tyle, że mam pisać. Więc piszę do Ciebie. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza. Chcę żebyś wiedział jak sobie radzę z tą całą sprawą.

Zamierzam ci powiedzieć jak to było bez Ciebie przy mnie. Każdego dnia zapiszę tutaj jak się czuję przez cały dzień. Zaczynając od dnia pierwszego, również znanego jako dnia, w którym opuściłeś ten świat.

Dzień Pierwszy:

Obudziłem się tak, jak to robiłem każdego poranka, oczekując, że znajdę Ciebie, skulonego, po mojej stronie. Ale kiedy się obróciłem, łóżko było puste, a Ciebie nigdzie nie widziałem. Na początku odrzuciłem to od siebie, mówiąc samemu sobie, że po prostu przygotowywałeś śniadanie lub brałeś prysznic. Ale brak hałasu w całym mieszkaniu powinien mnie odstraszyć i przepraszam, że nie zwróciłem na to żadnej uwagi. Powinienem wiedzieć. Powinienem się powstrzymać.

Kiedy w końcu wstałem z łóżka, cisza w domu mnie denerwowała. I właśnie wtedy nerwy wzięły górę. Czułem się roztargniony chodząc po mieszkaniu, szukając ciebie, moje kolana stawały się coraz słabsze z każdym krokiem, który zrobiłem.

Chyba można powiedzieć, że w końcu padłem na kolana, w momencie, w którym cię znalazłem. Płakałem. Dużo tak właściwie. Moje oczy zalały się trującymi łzami, a serce pompowało jadem na Twój widok. Ale nie winię Cię. Nigdy nie winiłem. Winię siebie.

Nigdy nie będę w stanie zapomnieć tego dnia lub wymazać obraz Twojego zimnego, nieruchomego ciała, wciąż leżącego na podłodze. Straszy mnie to każdego dnia i każdej nocy.

Zrobiłem jedyną rzecz, którą wiedziałem jak zrobić i zadzwoniłem na pogotowie. Byli w mieszkaniu w ciągu kilku minut, zabierając Cię ode mnie. Nie byłem w stanie się ruszyć, tak samo jak Niall i Zayn, po których zadzwoniłem z Liamem po wezwaniu pogotowia. Liam wiózł nas wszystkich za karetką, podczas gdy ja cicho płakałem na tylnym siedzeniu.

Nie chciałem w to uwierzyć.

Dzień Drugi:

Twoja rodzina tutaj była. Wszyscy byliśmy. Przytuliłem Twoją mamę, próbując ją pocieszyć, podczas gdy ona wypłakiwała swoje oczy, a przez ten cały czas ja próbowałem powstrzymać moje własne łzy. Reszta chłopców zajęła się Gemmą, która zaczęła krzyczeć i się rzucać, nie mogąc uwierzyć, że jej brat odszedł. Wszędzie latały łzy i trudno było odróżnić, które łzy należały do kogo, ale to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.

Wszyscy obserwowaliśmy z boku, jak zostałeś przeniesiony ze swojego łóżka i zaniesiony na długich  noszach. Cienka, biała płachta Cię zakrywała, więc nie byłem w stanie zobaczyć Twojej twarzy po raz ostatni.

Nie mogłem uwierzyć, że odszedłeś. Wciąż nie mogę.

Wrócisz, prawda? Mam nadzieję, że wrócisz. Wszyscy są tego pewni. Tęsknię za tym, jak było kiedyś, wiesz? Teraz wszyscy rzadko kiedy się uśmiechają. Tęsknię za twoim uśmiechem.

Dzień Trzeci:

Cisza. To jedyne słowo, które mogę użyć do opisania tego dnia. W zasadzie, każdy dzień poza drugim zamilkł. Nie było żadnych słów do powiedzenia wtedy i teraz też ich nie ma.

Więc ten dzień był zmarnowany na nasze własne, żałosne przemyślenia i zastanawianie się, co moglibyśmy zrobić teraz, kiedy Ciebie nie ma.

Dzień Czwarty:

Znalazłem dziś Twój list. Znajomy widok Twojego pisma doprowadził mnie do łez. Nie mogłem się nim z nikim podzielić.

Tamtego dnia odwiedziła mnie Anne. Myślę, że była to środa, ale nie jestem pewien. Nie potrafiłem wtedy przejmować się takimi rzeczami. Normalnie bylibyśmy teraz na próbach, ale wiadomości wyciekły już do prasy i zostały porozsiewane po całym Twitterze. Nie chciałem na niego wchodzić lub oglądać telewizji. Jedynymi rzeczami, które były puszczane, były przypuszczenia dlaczego to zrobiłeś, ale ja to wiedziałem, więc nie chciałem słuchać innych teorii.

Nasi fani tęsknią za Tobą. Wiele z nich podchodzi do mnie, podczas gdy ja spaceruję, wypłakują ich oczy i przytulają mnie, współczując mi. Mówią, że byłeś wspaniały, i że tak wspaniała osoba jak Ty nie zasługuje, by odejść tak młodo. Zgadzam się z nimi.

Dlaczego odszedłeś? Cóż, wiem czemu. Ale po prostu nie mogę tego zrozumieć.

Na koniec pokazałem ten list Twojej mamie. Wiem, że chciałeś żeby zobaczyły to moje oczy i tylko moje, ale czułem, że miała prawo wiedzieć. Płakała, Haz. Dużo płakała. Czuję, jakbym to ja był winny za to wszystko, a ciężar na moich barkach wciąż rośnie.

Day Five:

W końcu zaczęliśmy przygotowywać Twój pogrzeb tamtego dnia. Nie wiem czy to było trochę za wcześnie czy za późno na przygotowania, ale wszystko co wiem, to to, że nikt nie chciał tego robić. Nikt nie chciał zaakceptować faktu, że naprawdę odszedłeś.



 *~*~*~*~*~*~*


pod wieczór dodam więcej :)
w razie pytań lub coś, mój twitter: @zjemcje

2 komentarze: